Jan Wnęk. Między niebem a ziemią
red. Małgorzata Skowrońska(2008)
„O tym, że latał na skonstruowanych przez siebie skrzydłach przed Otto Lilienthalem, mówi się dziś jak o Twardowskim na Księżycu. Widać to w języku tutejszych ludzi. „Ponoć latał” – mówią. „Podobno frukał z wieży” – dodają. Mają go za wariata? Być może. „Obyś na Wnęka się nie podał” – mówią tutejsze matki do ogarniętych ciekawością świata dzieci. „Loty się zaczęły” – komentują kobiet problemy alkoholowe mężczyzn z Odporyszowa. Nie wierzą, że mógł polecieć z 45–metrowej kościelnej wieży? Raczej niedowierzają.
Ich pradziadowie nie mieli takich wątpliwości – byli świadkami niewiarygodnych jak na tamte czasy lotów. Choć oni także jak najszybciej chcieli zapomnieć o Wnęku i jego wyczynach. Kiedy w czerwcu 1869 roku ostatni lot zakończył się katastrofą, spalili jego skrzydła. Uznali, że były szatańskim wynalazkiem.
Dziś w Odporyszowie nie ma nawet grobu Wnęka. Powtarzają się informacje, że pochowano go w nieoznakowanym grobowcu. Nikt nie pamięta, gdzie. Wzmianki o miejscu pochówki nie ma też w księgach parafialnych. Przy dacie śmierci Wnęka odnotowano jedynie, że 10 sierpnia 1869 roku opuścił żonę Ludwikę z domu Ciombor”.
Fragment książki